Francuski rząd postanowił we wtorek wprowadzić antypracownicze reformy prawa pracy z pominięciem parlamentu. Projekt przez wiele tygodni wywoływał gwałtowne protesty w całej Francji.
Rząd na nadzwyczajnym posiedzeniu pod przewodnictwem prezydenta Francois Hollande'a postanowiła skorzystać z możliwości przewidzianej w art. 49 ust. 3 konstytucji, który głosi, że rząd może wprowadzić ustawy bez poddawania ich pod głosowanie w parlamencie. Decyzja została ogłoszona przez premiera Manuela Valls.
Zgodnie z konstytucją projekt przepisów uważa się za przyjęty bez poprawek, jeśli w ślad za swoją decyzją rząd nie otrzyma od parlamentu wotum nieufności. Prawicowa opozycja już zapowiedziała, że złoży odpowiedni wniosek, wzywając jednocześnie posłów lewicy do jego poparcia.
Do przyjęcia reformy w parlamencie zabrakło poparcia ok. 30 posłów, w tym 15 socjaldemokratów, którzy mimo negocjacji nie poparli swojego rządu.
Zmiany, które chce przeforsować rząd, zakładają przedłużenie tygodnia pracy z obecnych 35 do 48 godzin, a dnia pracy w różnych przypadkach do 12 godzin., a także ułatwienia dla kapitalistów dot. zwolnień i związanych z nimi odszkodowań, a także osłabienie praw związkowych.
Francuska klasa robotnicza odpowiedziała na projekt rządowy kilkutygodniowymi protestami. Ich szczyt przypadł 31 marca, kiedy to w różnych miastach kraju demonstrowało ok. 390 tys. osób.
Wg ostatnich sondaży 58% Francuzów odrzuca forsowane przez rząd zmiany, prezydent Hollande bije kolejne rekordy niskiego poparcia - pozytywne zadanie ma o nim jedynie 15% ankietowanych.
- 2453 odsłony