Kilka lat temu zdarzyło mi się brać udział w międzynarodowej konferencji dotyczącej recyklingu. Polska w większości zestawień wypadała bardziej niż słabo. Biedy, zacofany kraj Unii Europejskiej nie był w stanie zbudować efektywnego systemu odzysku.
W przerwie obrad podszedł do mnie jeden z gości zagranicznych. Uśmiechnięty, zrelaksowany, dzierżąc w ręku prezentację z tabelami zapytał:
„ W jaki sposób, przy ogólnej słabości, udało wam się w Polsce osiągnąć najwyższy w Europie wskaźnik odzysku aluminium? To fenomen, którego nie rozumiem”
W jego oczach malował się szczery podziw, ciekawość i podniecenie. Oto, być może, za chwilę pozna sekret, bezcenne know how, które zapewni mu karierę w kraju.
Dłużą chwilę zajęło mi wytłumaczenie po angielsku kim jest tzw „nurek śmieciowy”, i że to właśnie tysiące takich nieszczęsnych ludzi, grzebiących w kubłach z odpadami i wyciągających z nich metalowe puszki zapewniły Polsce zaszczytne miejsce europejskiego lidera odzysku aluminium.
Początkowo chyba nie uwierzył. Uporczywie świdrował mnie wzrokiem, jakby chcąc upewnić się, że to nie żart. W końcu uśmiech zniknął z jego twarzy. Zrozumiał, że to jednak było na serio i z takim know how kariery na Zachodzie nie zrobi.
„Well, very specyfic” (Cóż, bardzo specyficzne) – bąknął pod nosem. Odwrócił się i odszedł.
W tym miejscu oddajmy należny hołd „żołnierzom wyklętym”. Gdyby zwyciężyli, Polska już w 1945 r. mogła zająć należne jej miejsce wśród narodów Europy. Zbrodniczy, komunistyczny eksperyment odsunął tę chwilę o prawie pół wieku. Ale ich ofiara nie poszła na marne. Odzyskaliśmy wolność i oto staliśmy się europejskim liderem… w odzysku aluminium.
- 1267 odsłon